30.12.2023

SEVEN COLOURED EARTH CHAMAREL / GEOTURYSTYKA / MAURITIUS / MASKARENY



Każda wyspa (w sensie geograficznym) ma w sobie „coś”, co w świadomości wielu podróżujących definiuje ją, jako obszar różniący się od nawet nieodległego, ale jednak stałego kontynentu. Wyspy są z natury bardziej atrakcyjne, ciekawsze, mają do zaoferowania bardziej unikalne walory. Ot! Tak się przyjęło. A jeżeli mamy na myśli wyspę Mauritius, to już w ogóle wydaje się, że mówimy (myślimy) o czymś zupełnie naj… Oczywiście rzeczywistość często jest inna, a zainteresowanie danym miejscem wynika (powinno wynikać) z indywidualnych potrzeb (motywacji, pragnień) podróżujących. Każde miejsce jest i może być atrakcyjne i może mieć to „coś”. No tak, ale przecież …Mauritius!


Mauritius to nazwa wyspy, a zarazem państwa położonego w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego, ok. 900 km. na wschód od Madagaskaru i ok. 2000 km. od południowo-wschodniego wybrzeża Afryki. W skład państwa Mauritius wchodzą „oprócz wyspy matki” także: Rodrigues (w odległości ok. 560 km. na wschód), archipelag Cargados Carajos (ok. 400 km. na północ) i Wyspy Agalega (ok. 930 km na północ). Geograficznie zaś, Mauritius wchodzi w skład Archipelagu Maskarenów, na obszar którego składają również wyspy: Réunion (będący departamentem zamorskim Francji), Rodrigues oraz Cargados Carajos. Nazwa Maskareny rzekomo? pochodzi od portugalskiego dowódcy Pedro Mascarenhas’a (zbieżność jest niezaprzeczalna!), który dotarł na wyspy ze swoją flotyllą w 1512 r. Z geologicznego punktu widzenia dodać należy, że wyspy archipelagu są pochodzenia wulkanicznego, powstałe w miejscu tzw. „gorącego punktu” / „plamy gorąca” / „hotspot” (o czym nieco więcej pisałem w poście o Maderze). Jego aktywność miała miejsce już ok. 65 mln lat temu. Powstanie samych wierzchołków, będących dzisiejszymi wyspami, miały nieco późniejszą historię. Najstarszą z wysp jest Mauritius, którego powstanie szacuje się na ok. 8–10 mln. lat temu. Natomiast Rodrigues i Reunion powstały w ciągu ostatnich 2 mln. lat. Dowodami na ich „wulkaniczność” są wierzchołki na wyspie Reunion, będące najwyższymi wzniesieniami Maskarenów i stanowią one jedne z najbardziej aktywnych wulkanów (tarczowych) na świecie, np. Piton des Neiges (wys. 3069 m n.p.m.), Piton de la Fournaise (wys. 2525 m n.p.m.). Zdaniem naukowców obecny archipelag zlokalizowany jest na płaskowyżu, który rozciąga się na długości ok. 2000 km, od Seszeli po Reunion, w całości zajmujący powierzchnię ponad 115 tys. km2. Powierzchnia ta w całości stanowiła suchy ląd w czasie trwania ostatniej epoki lodowcowej, której efektem było globalne obniżenie poziomu mórz (zdaniem naukowców nawet o ok. 150 m.). Rozczłonkowanie płaskowyżu (właśnie na obecne wyspy) powstało na skutek stopniowego zalewania powierzchni lądu przez morze, co zwane jest transgresją morską.


Niezwykle istotną charakterystyką archipelagu jest jego położenie względem innych lądów, zwłaszcza oddalenie od nich, a przez to z pewnością brak aktywności człowieka na ich obszarze, aż do XVII w., co łącznie dało idealne możliwości rozwoju świata zwierzęcego i roślinnego. W olbrzymiej większości świat flory i fauny składał się z dużej ilości endemitów (niestety w czasie przeszłym). Obok wielkich żółwi olbrzymich, wyspy zamieszkiwały ptaki m.in. z rodziny drontów, z których dodo występował na Mauritiusie, a dront samotny na Rodrigues. Dodo jest obecnie w herbie wyspy Mauritius, będąc także nieoficjalnym jej symbolem. Mauritius jako wyspa to obszar o długości 65 km (N-S) i szerokości 45 km (W-E). Z pewnością wiele specyficznych tego typu podobnych miejsc na świecie ma swoją bogatą historię odkrywczą (w sensie dosłownym), no ale czy faktycznie aż tak bogatą wielokulturowo i wielonarodowościowo. Z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić można, że po raz pierwszy wyspa odkryta została ok. 975 roku przez arabskich żeglarzy i nazwana Dina Arobi. Jej istnienie dla Europejczyków odnotowali włoscy kartografowie na początku XVI w. (czyżby byli drudzy?). Wiadomo natomiast, że w 1507 r. wyspę (cały czas na ówczesne czasy jeszcze bezludną) odwiedzają portugalscy żeglarze i nadają jej nazwą Cirne, zasiedlając ją.  Koniec XVI w. to „wycieczka” (na zamieszkały już obszar) eskadry holenderskiej, która wylądowała w Grand Port i nadała wyspie nazwę Mauritius na cześć księcia Maurycego van Nassau. Od początku XVIII w. wyspa staje się francuską kolonią i nazwana zostaje Isle de France, a od początku XIX w. przechodzi we władanie Brytyjczyków i ponownie nazywana jest Mauritius. Nikt tego nie zaprzeczy, że mieszkańcy Mauritiusa są wieloetniczni, wielowyznaniowi, wielokulturowi, wielojęzyczni i nie ma to wpływu na jakiekolwiek problemy porozumiewania się między sobą i na pozytywną sytuację społeczną kraju. Mauritius został uznany za jeden z najbezpieczniejszych i najbardziej pokojowych krajów według Global Peace Index w roku 2019.


Co zatem stanowi o tak dużym potencjalne atrakcyjności wyspy. Jednym z nich jest ukształtowanie powierzchni, na który wpływ mają niewysokie, ale majestatyczne i urocze pasma górskie, wznoszące się w przedziale wysokości 300–800 m n.p.m. Wyrastają one od przybrzeżnych równin do centralnego płaskowyżu, gdzie w południowo-zachodniej części wyspy, znajduje się najwyższy szczyt Piton de la Petite Rivière Noire (828 m n.p.m.). Ponadto wyspa posiada „w swojej dyspozycji” ok. 150 km białych piaszczystych plaż, często ulokowanych w cudownych lagunach, chronionych przed otwartym morzem przez trzecią co do wielkości rafę koralową na świecie. Gdyby samej wyspy było mało wokół niej znajduje się ok. 50 niezamieszkanych mniejszych wysp i wysepek, z których kilka zostało uznanych za rezerwaty przyrody. A kiedy wszystko to „wmieszamy” w klimat zwrotnikowy (jednakże wilgotny – unikać należy okresu cyklonów nawiedzających wyspę), występujące przez cały rok ciepłe prądy morskie, a także temperaturę w przedziale od 21 °C do 26 °C, to całość tworzy nam idealny pocztówkowy raj.





Spośród wielu walorów, bez wątpienia bardzo ciekawym potencjałem turystycznym wyspy są zasoby geoturystyki. Jest to „aktywność przemieszczania się” opierająca się na różnego rodzaju obiektach geologicznych, związana z ochroną przyrody nieożywionej, poparta wiedzą i edukacją geologiczną, czasami potocznie nazywana turystyką krajobrazu. Walorami tej formy turystyki na Mauritiusie są: samo w sobie ukształtowanie powierzchni wyspy i związane z tym geologiczne „zasoby” tzn. wulkaniczny charakter krajobrazu, czego przejawem są występujące kratery (np. Trou aux Cerfs), wodospady (np. Chamarel), znajdujące się w północno-wschodniej części wyspy jaskinie lawowe, a także różnorodność wybrzeża, ponadto zróżnicowane małe wysepki: bazaltowe, piaszczyste, wapienne, i oczywiście rafa koralowa.






„Seven Coloured Earth” czyli „Ziemia siedmiu kolorów” jest najbardziej znanym i adekwatnym przykładem potencjału geoturystyki Mauritiusa, określana zarówno przez mieszkańców, jak i turystów, jako: cud natury. Miejsce to zlokalizowane jest w południowo – zachodniej części wyspy, w okolicach niewielkiej miejscowości Chamarel. Pierwszy raz (oficjalnie) niezwykłość tego miejsca została zaakcentowana przez członka Royal Society of Arts and Sciences of Mauritius w roku 1879. Nazwa miejsca odnosi się faktycznie do siedmiu kolorów występującej tam ziemi, tj.: czerwonego, brązowego, fioletowego, zielonego, niebieskiego, granatowego i żółtego. Oczywiście nie trudno się domyśleć, że chodzi tutaj o kolory tęczy, a ich natężenie i faktyczna różnorodność daje właśnie takie efekty wizualne, które w dużej mierze zależne są od pory dnia, nasłonecznienia i wilgoci.



Rzeczywistość jest taka, że w glebie, obecnie tutaj występującej mamy do czynienia z dwoma głównymi, dominującymi składnikami: tlenkiem żelaza i glinu (aluminium). Wyodrębniły się one pod wpływem erozji pyłu wulkanicznego, formowanego pierwotnie z wylewów lawy i tworzącego się bazaltu. Został on poddany działaniom atmosfery w wyniku których nastąpił rozkład, a następnie przekształcił się w glebę. Stąd właśnie tlenek żelazowy zabarwia glebę odcieniami od czerwonego do brązowego, a tlenek glinu zapewnia odcienie od niebieskiego do fioletowego. Tak jak w wielu innych zjawiskach (nie tylko geologicznych) samoistne występowanie jednego czynnika nie jest wystarczające, okazuje się bowiem, że różne odcienie kolorów wynikają z chłodzenia stopionej skały wulkanicznej w różnych temperaturach. Szacuje się, że pierwotne formacje lawy mają od 3,5 do 7 milionów, a największa aktywność czynników atmosferycznych przypada na okres od 3 do 1,7 miliona lat temu, a co warto odnotować obecne warstwy nigdy nie ulegają erozji pomimo ulewnych deszczy i nie zawsze sprzyjających warunków klimatycznych.



Park, a właściwie geopark „Ziemi siedmiu kolorów” posiada powierzchnię ok. 8 ha. i będąc obszarem sfery nieożywionej tworzy pewnego rodzaju „morze wydm” (pośród bujnej tropikalnej roślinności), których niewielka wysokość, jest za to „nadrabiana” mocno urozmaiconym (lokalnie) krajobrazem. Całość otoczona jest drewnianym płotem, a zwiedzający mogą podziwiać scenerię zmieniających się kolorów z rozmieszczonych wzdłuż ogrodzenia punktów obserwacyjnych. Na miejscu jest sklep, gdzie można kupić małe probówki wypełnione kolorowymi piaskami. Niesamowitą ich właściwością (tych w probówkach i w naturze) jest samoistne oddzielanie się od siebie różnych warstw. Po zmieszaniu ich razem, po pewnym czasie zawsze się rozdzielą. Najlepszym czasem na oglądanie tego spektakularnego cudu natury jest ponoć wschód słońca (niestety nie dane nam było być właśnie w tym czasie). To właśnie w porannym świetle „budzącego się olbrzyma” (czasami przy obecności rosy), ziemia nabiera wszystkich kolorów tęczy i jak mówią mieszkańcy: "grzbiety" mienią się blisko 40 odcieniami żółci, czerwieni czy fioletu i wówczas jest tutaj iście bajkowo.



Mauritius swoim istnieniem i obecnym potencjałem różnorodności jest częścią fascynującej geologicznej opowieści, o której warto pamiętać …wygrzewając się na jego plażach.




31.10.2023

DELTA MEKONGU / WIETNAM



Azja, z pewnością wielu osobom kojarzy się ze smokami, które w wielu tamtejszych kulturach występują. A co, jeśli tych smoków „jednorazowo” jest aż dziewięć!? Wówczas skojarzenie powinno być tylko jedno: MekongDziewięciu Smoków Rzeka. Jest na początku drugiej dziesiątki z pośród najdłuższych rzek na świecie i szóstą (bądź siódmą) rzeką w Azji, będąc najdłuższą na Półwyspie Indochińskim. Jej długość (najbardziej prawdopodobna!?) wynosi 4350 km. (chociaż podawana jest również 4500 km. lub 4425 km.). Nawet nie byłem świadomy, że aż tak wiele wątpliwości budzi określenie jej źródła, jego wysokości, a stąd także długości rzeki, no ale przecież „nie tylko z nią są te problemy”. Jak podaje Chińska Akademia Nauk jej źródło wypływa z wysokości 5.224 m n.p.m., z lodowca znajdującego się po północnej stronie góry Guosangmucha, a strumień lodowcowy nazywany jest Lasagongma. Obszar ten leży na Wyżynie Tybetańskiej, w chińskiej zachodniej prowincji Qinghai, (dokładniej w południowo-zachodniej jej części: dzielnicy Zadoi, w Tybetańskiej Autonomicznej Prefekturze Yushu). Współrzędne geograficzne źródła (podawane przez powyższą Akademię) wynoszą: 33°42′31”N i 94°41′44”E. Chociaż,…ekspedycja zrealizowana w lipcu 2013 r. przez Luciano Lepre i Pietera Neele, pozwala na stwierdzenie przez powyższych autorów, że faktyczne źródło znajduje się na zboczu (w jej górnej części) nienazwanej sąsiedniej góry. A zatem wszystkie wcześniejsze miejsca lokacji źródła rzeki (a było ich co najmniej parę, począwszy od roku 1894,…) …”spadają na łeb”. Potwierdzającym dowodem ostatniego odkrycia jest między innymi poniższa mapa (pozyskana z internetu, z opublikowanego przez P. Neele artykułu w Japanese Alpine News, w 2014 r. pt.: „A New Source of the Mekong”), gdzie: pkt A oznacza pierwsze wskazanie źródła, pkt-y B, C, D – to miejsca późniejszych wskazań, pkt E – najnowsze miejsce źródła rzeki:


Warto dodać, co bezsprzecznie jest bardziej wartościowe, że rzeka wypływa z obszaru zwanego Sanjiangyuan National Nature Reserve (SNNR), czyli Narodowego Rezerwatu Przyrody (zwanego Rezerwatem Przyrody Trzech Rzek), a to dlatego, że chroni on obszar wody rzek: właśnie Mekongu oraz Żółtej (Huang He) i Jangcy. Mekong, pierwotnie nazywany „Mae Nam Khong”, oznaczał w wielu językach austroazjatyckich: „Matkę Wody” lub po prostu: „Rzekę Rzek”. Współcześnie nazywana jest przez mieszkańców Wietnamu: „Rzeką Dziewięciu Smoków”, a przez rdzenną ludność obszaru dzisiejszej Kambodży – Khmerów: „Wielką Rzeką”. Z pewnością część osób próbujących odszukać całość jej biegu na mapach, ma z tym nie lada problem. Wynika, to z tego, że w zależności od obszaru przez który przepływa, rzeka jest różnie lokalnie nazywana. Pomijając nazwy jej pierwszych strumieni, nadmienić trzeba, dla wyjaśnienia, że jako tybetańska nazywana jest: Zaqu Qu (Za Qu lub Zayaqu), by wkrótce (jeszcze na terenie Chin) zostać nazwaną: Lancang (Láncāng) – co można tłumaczyć jako „burzliwą zieloną rzekę”. Następnie rzeka tworzy granicę chińsko-mjanmarską i od tego miejsca przybiera już nazwę: Mekong. Warto wspomnieć, że rzeka dwukrotnie stanowi styk trzech granic: Chin, Mjanmy i Laosu oraz Mjanmy, Laosu i Tajlandii. Wyznacza ona również granice pomiędzy: Mjanmą a Chinami, Mjanmą i Laosem, Laosem i Tajlandią, a także Laosem i Kambodżą. W dolnej części swojego biegu (jeszcze na terytorium Kambodży) następuje pierwsze jej rozgałęzienie. Swoje ujście (na terytorium południowego zachodniego Wietnamu) ma do Morza Południowochińskiego, a ujście to ma charakter delty, czyli wytworzenia się kilku odnóg (zwanych korytami rozprowadzającymi), których łączny zarys kształtu przypomina grecką literę Δ – delta! Warto może tutaj krótko wspomnieć, że poza ujściem deltowym (czego właśnie przykładem jest Mekong, a także Amazonka, Nil, Ganges, Orinoko, Wisła,…) mamy również ujścia rzek o charakterze (i kształcie – co wyróżnia ją od delty) lejkowatym, zwane estuarium (przykłady to: Św. Wawrzyńca, Loara, Gambia, Nogat,…).



Delta Mekongu obejmuje obszar (no właśnie i z jego dokładnym określeniem też jest problem) o powierzchni (przyjmijmy za niektórymi opracowaniami) ok. 40 tys. km2., a jego wielkość zależy od pory roku oraz od miejsca, z którego ona faktycznie się zaczyna. Przyjmuje się, że zaczyna się w okolicy Phnom Penh w Kambodży podziałem Mekongu na dwie odnogi: Mekong i Basăk (Bassac). Od tego miejsca do ujścia rzeki obliczono 270 km. W dalszym biegu Mekong dzieli się na sześć odnóg, a Basăk na trzy, z czego wynika, że całość ujścia to ok. 600 km. długości wybrzeża (licząc przez cały Płw. Ca Mau aż do granicy z Kambodżą). Delta Mekongu leży bezpośrednio na południowy zachód od miasta Ho Chi Minh (zwanego też Sajgonem), w odległości ok. 70 km. od jej początków (jest to ok. 1,5-2 godz. jazdy, uwzględniając ruch w mieście i na drodze) -  miasta Mỹ Tho. W zasadzie w całości tworzy ona trójkąt rozciągający się od miejscowości Mỹ Tho na wschodzie, Hà Tiên na zachodzie, aż do Cà Mau na południowym krańcu Wietnamu. Przyjąć można, że jest to druga pod względem wielkości delta Azji (prym wiedzie delta Gangesu, a właściwie wspólna Ganges-Brahmaputra). Nie jest to obszar o zróżnicowanym ukształtowaniu terenu, ponieważ prawie na całej swojej powierzchni ma on wysokość dochodzącą max. do 5 m n.p.m., ale przecież nie to stanowi o jego atrakcyjności. Jej główny potencjał turystyczny stanowią okolice: Mỹ Tho, Cai Be, Cần Thơ, Sóc Trăng. Poniższa mapka (pozyskana z googlemaps) przedstawia rozmieszczenie powyższych miejscowości:


Delta Mekongu ma obecnie rzekomo? łączny system wodny o długości ponad 54 tys. km. Tutejsi mieszkańcy budowali go i wokół niego swoje życie od dawna. Region ten był zamieszkany już od czasów prehistorycznych. Jedno z najstarszych państw Azji Południowo Wschodniej – Funan (którego szczytowy okres rozwoju przypadał na III wiek n.e.) budowało swoje miasta nad brzegami rzek i kanałów, właśnie na tym terenie. Następnie państwo Khmerów – Czenla (Chenla), które po swoim podziale (na początku VIII w.) wyodrębniło tzw. Czenlę Wodną lub Dolną, których mieszkańcy zajmowali obszar położony w dolnym biegu Mekongu. Odkrycia archeologiczne (m.in. prowadzone w Óc Eo), ukazują, że obszar Delty był tętniącym życiem z portami handlowymi i kanałami. Zatem zarówno mieszkańcy z przeszłości, jak i współcześni korzystają z dobrodziejstw obszaru, a dla turystów, właśnie ich życie, w oparciu o tamtejsze uwarunkowania, stanowią atrakcję turystyczną. Potencjałem tych atrakcji są rozległe labirynty rzek, pokonywane różnymi „wodnymi” środkami lokomocji, domy na palach, specyfika kulturowa, związana m.in. z wykonywaniem charakterystycznej działalności, pola ryżowe – te (i wiele innych elementów) są właśnie tą kwintesencją.







Najczęściej, zwiedzanie (zarówno to indywidualne, jak i zorganizowane – przez chyba wszystkie biura podróży z Sajgonu) rozpoczyna się od okolic miejscowości Mỹ Tho. To niezbyt wielkie miasteczko (posiadające, jak większość w okolicy swój targ wodny, pagody,…), umożliwia turystom właśnie tutaj rozpoczęcie podróży „kanałowymi szlakami”, celem poznania miejsc związanych z życiem (pozamiejskim) lokalnej ludności. Przepływając główny nurt rzeki wpływa się w mniejsze jej „odnogi”, które urzekają swoją naturalnością i swego rodzaju dzikością. Wychodząc na ląd można odwiedzić tropikalne sady wieloowocowe, mini fabryki np. papieru i /lub makaronu ryżowego, czy (będących tutaj produktem regionalnym) cukierków kokosowych, które samemu możemy wytworzyć. Innym iście niecodziennym produktem, z którego produkcją można się zapoznać jest również wino z ryżem kokosowym czy mocniejszy alkohol (charakterystyczny poprzez swoją zawartość), produkowany w mini destylarniach. Niewątpliwie super atrakcją są tak zwane „Sampan Cruise” realizowane małymi, często ma się wrażenie, że rozklekotanymi drewnianymi łodziami, po jeszcze węższych niż dotychczas kanałach. Rejsy te przysparzają wielu pozytywnych doznań i dają możliwość (w miarę możliwości porozumienia się) bliższego poznania lokalnych mieszkańców, ponieważ każda z łódek (mogąca pomieścić ok. 4 osób), posiada swoich lokalnych – najczęściej dwóch – wioślarzy (w większości wioślarek). Dla tych, którzy chcą poznać koloryt regionu na najsłynniejszym targu pływającym, powinni udać się do Cai Be. To tam znajduje się jeden z największych „rzecznych” rynków zbytu w delcie Mekongu. Można tam znaleźć nie tylko owoce, ale także tkaniny, artykuły gospodarstwa domowego, oczywiście świeże owoce lądowe, jak i morskie i wiele innych ciekawostek. Cơn Thơ to największe miasto w regionie Delty Mekongu, które jest również „gospodarzem” pływającego nocnego targu Cái Răng. Rynek jest otwarty już od 03:00 rano. Interesujący charakter kulturowy ma natomiast miasto Sóc Trăng, gdzie mieszka największa populacja Khmerów poza Kambodżą. Jak podają opisy warto odwiedzić to miejsce w okresie listopada lub grudnia, aby zobaczyć odbywający się wówczas festiwal kultury khmerskiej - Oc Om Boc.







Bez względu na to, jaki jest cel podróży każdego zapuszczającego się w Deltę Mekongu, warto dodać, że jest to faktycznie obszar cenny pod względem wieloaspektowego bogactwa: kulturowego, biologicznego, społecznego, przyrodniczego, historycznego,… Dlatego warto być świadomym stwierdzeń, a co ważne rzeczywistości głoszonej m.in. przez: Mekong River Commission For Sustainable Development (Komisję Zrównoważonego Rozwoju Rzeki Mekong), że całość dorzecza tak wielkiej rzeki to połączone ze sobą systemy społeczne i ekologiczne. Działania w jednej części systemu mogą wywierać istotny wpływ zarówno bezpośredni, jak i pośredni w innej części (innej płaszczyźnie) tego wielkiego systemu. Trzeba być świadomym, że oddziaływania te mogą być pozytywne lub negatywne, natychmiastowe lub opóźnione. Musi to oznaczać kompromisy związane z różnymi decyzjami np. dotyczącymi zagospodarowania terenu, rozwoju bazy np. turystycznej, powiększającej się infrastruktury. Stąd trzeba wypracowywać wspólne (międzynarodowe) rozwiązania uwzględniające różne konsekwencje dla różnych płaszczyzn. A aspektami potrzeb tych wspólnych działań są bez wątpienia obecne problemy Delty Mekongu związane ze zmianami klimatycznymi. Jednym z nich są powodzie, drugim zaś…susza. Powodzie wynikają ze wzrostu poziomu mórz, susze zaś spowodowane są sezonowymi spadkami opadów, a przecież region ten jest najbardziej produktywnym w rolnictwie i akwakulturze dla całego Wietnamu. Jak podaje Instytut Badań Zmian Klimatu Uniwersytetu Cần Thơ, badając możliwe konsekwencje zmian klimatu, przewidział, np. że do 2030 r. zostanie zalanych wiele prowincji w delcie. Jako przykład podawana jest miejscowość Can Tho, gdzie obecnie notuje się 72 zalane dni w ciągu roku, a w roku 2030 r. ma być 270 takich dni, zaś w 2050 r. – 365!? Bądźmy racjonalnymi optymistami, postępujmy rozważnie i mądrze, w myśl zasad zrównoważonego rozwoju, a nie będziemy musieli się spieszyć, aby zobaczyć ten ciekawy teren.







9.09.2023

MADERA (MADEIRA) / LEWADY / PONTA DE SÃO LOURENÇO

Madera to zarówno nazwa wyspy, jak i nazwa archipelagu. Należący politycznie do Portugalii archipelag położony we wschodniej części Oceanu Atlantyckiego około 900 km na południowy zachód od Portugalii i 700 km na zachód od wybrzeża Maroka. Wraz z Azorami, Wyspami Kanaryjskimi i Wyspami Zielonego Przylądka zaliczany jest do Makaronezji (więcej o tym we wcześniejszych postach). W skład archipelagu wchodzą trzy grupy wysp. Pierwsza grupa obejmuje największą wyspę – Maderę (pow. 741 km2) z położonymi przy jej wschodnim cyplu wysepkami m.in.: Cevada, Farol. Druga grupa (położona ok. 45 km. na północny wschód od Madery) to Porto Santo (pow. 42 km2), z przyległymi do niej wysepkami m.in.: Cal, Ferro, Cima. Trzecia grupa to tzw. wyspy pustynne, niezamieszkałe (położone ok. 30 km. na południowy wschód od Madery) obejmujące wysepki: Grande Desertas (pow. 10,3 km2), Bugio, Chao. Warto wspomnieć również, że do archipelagu należą także (położone ok. 280 km. na południe od Madery) wyspy Selvagens (pow. 2,7 km2), stanowiące niezamieszkały ptasi rezerwat przyrody. Poniżej mapa pozyskana z Wikipedii przedstawiająca położenie archipelagu.


Archipelag położony jest na afrykańskiej płycie tektonicznej i jest (co oczywiste!) pochodzenia wulkanicznego, ale o dość specyficznym charakterze powstania. Miał tu miejsce wulkanizm, który wystąpił nie na granicy płyty (jak w większości przypadków), ale w jej wnętrzu. Przyjmuje się, że tego typu wulkanizm spowodowany jest tzw. „gorącym punktem” – miejscem, w którym ciepło podnosi się w płaszczu Ziemi i uderza w podstawę skorupy ziemskiej, powodując miejscową aktywność wulkaniczną, która zapoczątkowała powstanie archipelagu Madery. Odbywało się to bagatela, od ponad 5 milionów lat temu, do ok. 700 tys. lat temu. Rzekomo ostatnie erupcje wulkaniczne miały miejsce na wyspie Maderze, w jej środkowo-zachodniej części ok. 6500 lat temu. Dodać tutaj trzeba, że główna wyspa archipelagu – Madera (podobnie jak La Palma – o czym pisałem w poście Caldera de Taburiente) to jeden z najwyższych na świecie wulkanów. Sama wyspa to tylko niewielka część tej formacji wulkanicznej, której większość znajduje się pod wodami Oceanu Atlantyckiego, którego głębokość wynosi w tym miejscu ok. 4000 m. Zdjęcie satelitarne Madery z zasobów Wikipedii:


Madera, jako wyspa jest największą z archipelagu, posiadając powierzchnię 741 km² (długości to ok. 57 km, a szerokość to ok. 22 km w najszerszym miejscu). Najmniej obrazowo stwierdzić można po prostu, że wyspa jest górzysta, ale takie samo w sobie stwierdzenie nie wystarczy. Obszary górskie zajmują prawie cały obszar wyspy. Najwyższym jej punktem jest Pico Ruivo, wznoszący się na wysokość 1862 m n.p.m. Prawie 90% jej powierzchni to teren położony powyżej 500 m. n.p.m., a  ok. 35% obszaru posiada wysokość powyżej 1000 m n.p.m. I to, co stanowi największą atrakcyjność obszaru, bez wątpienia wiąże się z rozbudowanym systemem górskim, na który składają się liczne pasma górskie, które pooddzielane są od siebie głębokim dolinami rzecznymi, skierowanymi (zarówno na północy, jak i na południu) w stronę najbliższego wybrzeża. Tak, jak wspomniałem powyżej, opisując archipelag, Madera i jej obecne ukształtowanie wynika z działalności wulkanicznej. Uzupełniając, dodać jeszcze należy, że wtórne erupcje doprowadziły do powstania (w środkowo-zachodniej części, znajdującego się na wysokości 1400 – 1500 m n.p.m.) płaskowyżu Paul da Serra, zwanego potocznie „gąbką” wyspy. Nazwa ta nawiązuje do gromadzenia się w tym obszarze wody, stanowiącej źródła dla wielu rzek. Ukształtowanie górskich grani, wąwozów oraz klifów w tym jednego z najwyższych klifów w Europie – Cabo Girão, to z kolei działalność erozyjna rzek, wiatru, piasku. Wszystkie te procesy miały wpływ na wygląd i zróżnicowanie dzisiejszej wyspy Madery. Nasz subiektywny zachwyt urozmaiceniem krajobrazu sprowadził się do określenia wyspy jako tej o największej ilości wodospadów i tuneli.






Madera ma mnóstwo do zaoferowania dla „różnej maści” turystów. Rankingi atrakcji są bardzo różne, ale bez wątpienia do tych najbardziej naj…, zaliczyć możemy: jeden z wyższych klifów Europy – Cabo Girao (wys. 589 m.), urocza stolica – Funchal, z położonym niedaleko ogrodem tropikalnym pałacu Monte, jaskinie w Sao Vicente z Centrum Wulkanologicznym, miasteczko Santana z „bajkowymi” domkami, obszary lasów wawrzynolistnych (o specyfice których pisałem w poście o Teneryfie) wpisane na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO,  itd., itp. 






Naszym (i nie tylko) zdaniem, wyspa jest także rajem dla tych, którzy uwielbiają pokonywać dystans (ciesząc się z podziwiania piękna przyrody) na własnych nogach – uprawiając trekking lub po prostu spacer. A ważne jest to, że (mimo opisanych powyżej sporych różnic wysokości) mogą z tej aktywności korzystać osoby w każdym (nawet „zaawansowanym”) wieku i o różnej kondycji – a to za sprawą znajdujących się na Maderze …rozwiązań hydrologicznych. Lewady (bo o nie chodzi), to kanały zbudowane jeszcze w XVI w., transportujące wodę z górnych (bardziej deszczowych) partii górskich, w miejsca gdzie jest wody niedostatek. Rozwiązania takie stosowane były już wcześniej na Półwyspie Iberyjskim w Hiszpanii, a zapoczątkowali je Maurowie, którzy okupowali półwysep od IX w. (oni zaś z pewnością zetknęli się z takimi rozwiązaniami m.in. w Egipcie). System ten przejęli Hiszpanie, a następnie także Portugalczycy. Charakterystyczne i niezwykle ważne jest to, że lewady (nie tylko na Maderze) wytyczone są z niewielkim tylko nachyleniem. Co w przeszłości pozwalało kontrolować ilość i moc dostarczanej wody, a dzisiaj pozwala to wzdłuż kanałów wytyczać szlaki turystyczne, których trudność pokonywania jest niewielka. Specyficzne jest również to, że budowanie kanałów w przeszłości miało podstawy ekonomiczne, opierając się na rolnictwie. Woda doprowadzana była do tartaków, młynów, cukrowni, wykorzystywana była do spożycia, lub do nawadniania pól. Obecnie zaś podstawę ekonomii wyspy stanowi turystyka, której ogromny potencjał stanowi właśnie potencjał wykorzystywania lewad jako szlaków pieszych. Można się jedynie domyślać i uzmysłowić sobie, że ich budowa była, z jednej strony prosta, z drugiej zaś karkołomna. Kanały są wąskie (do ok. 100 cm. szerokości), o niewielkiej głębokości (do ok. 60 cm.), wykorzystujące niewielkie naturalne wgłębienia, wydrążone w skale, a także wytyczane za pomocą kamieni lub betonu. Natomiast niezwykłym wyzwaniem dla budujących było zachowanie niewielkiego nachylenia, pokonywanie urwisk, czy bardzo stromych zboczy gór. Budując je, jak i później wykorzystując, należało zadbać o to, aby był do nich dostęp. Sprowadzało się to praktycznie do tego, że obok każdego kanału, na całej jego długości wytyczano również ścieżki.




Jak podają źródła, długość lewad na Maderze wynosi ok. 2500 km., stanowiąc tym samym 2500 km. szlaków turystycznych. Określając ich wielkość w liczbach, podaje się, że jest ich 200 szt. W większości należą one do państwa, ale są też prywatne, jak np. Levada Santa Luzia w Funchal, która wytyczona była już w 1515 r. dostarczając wodę na plantacje trzciny cukrowej. Trudno określić, które z nich są najbardziej atrakcyjne, bardziej lub mniej urokliwe. Jest to kwestia subiektywna. Jedno jest pewne, sieć lewad na Maderze pozwala na spektakularne, niezapomniane, obfitujące w ekstra przeżycia – spacery. Czasami są to względnie łatwe ścieżki, w innych miejscach szlak przebiega tuż nad krawędziami urwisk, a czasami przechodzi się przez wydrążone w skałach tunele, których wzdłuż lewad wybito ponoć 40 km. Lewady można znaleźć na całej wyspie, a część z nich (co warto podkreślić) przechodzi przez występujący na Maderze las laurowy – wawrzynolistny, który od 1999 r. został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jako unikalny relikt występującego w przeszłości lasu. Stanowi on tutaj największą zachowaną połać swojego pierwotnego założenia. Dla podkreślenia jego atrakcyjności, można dodać, że został on wybrany jako jeden z „Siedmiu cudów Portugalii” i postrzegany jest jako „Europejski raj na spacery”. Wszystkie lewady klasyfikuje się pod względem dostępności i wykorzystania, począwszy od łatwo dostępnych dla początkujących, a skończywszy na najtrudniejszych, długich i niebezpiecznych. O ich szczegółach, charakterystyce i specyfice można poczytać na wielu stronach internetowych. Po przybyciu na miejsce, w księgarniach można znaleźć mnóstwo publikacji i opisów na ich temat oraz szczegółowe mapy. Oczywiście korzystanie z lewad indywidualnie (bez lokalnych agencji) jest możliwe i nie przysparza problemów. Należy tylko pamiętać, że miejsce początkowe i końcowe to oddalone od siebie skrajne punkty. Pomocne przydaje się w takich sytuacjach korzystanie z publicznego transportu autobusowego, bądź taksówek.



Mówiąc (pisząc) o lewadach przypomina mi się zawsze pewne wydarzenie, związane z „sytuacją pogodową”. Podczas naszego trekkingu, na jednej z lewad (jej długość wynosiła ok. 8 km.), gdzieś w połowie drogi zaskoczyła nas burza. Przeczekaliśmy ją w tunelu (wydrążonym – na nasze szczęście!) na drodze naszej lewady. Po jej opuszczeniu na tyle daleko, że nie chciało nam się wracać, nadszedł padający (ponad godzinę) rzęsisty deszcz. Sytuacja ta, a mówiąc ściślej – warunki pogodowe, doprowadziły do całkowitego przemoknięcia naszych ubrań (oraz plecaków), łącznie z bielizną. Musieliśmy też przeprawiać się, przez powstały na skutek ulewy, ogromny strumień, który dla innych stanowił tak daleko idące zagrożenie, że postanowili wrócić, pokonując większą część drogi z powrotem. Na nasze szczęście, po dotarciu do końca szlaku, odnaleźliśmy niewielką restaurację, gdzie gospodarz (doświadczony z pewnością podobnymi wcześniej sytuacjami), rozpalił już wcześniej (znajdujący się wewnątrz) kominek. Nasze prawie całe ubranie (niestety bez bielizny) wysuszyło się tak szybko, jak to nad kominkiem jest możliwe. Podsumowując, niech pogoda (notabene na Maderze zmieniająca się dosyć szybko, zwłaszcza w wyższych partiach) nie przesłoni (pomimo ograniczenia widoczności w przypadku chmur, czy deszczu lub burzy) faktycznego piękna krajobrazu, rewelacyjnych widoków, wiecznie zielonej roślinności, śpiewu endemicznych ptaków, szumu mnóstwa wodospadów. Jest to obowiązkowa strefa dla miłośników przyrody i kochających aktywny wypoczynek.



Drugą urzekającą osobliwością Madery jest długi, wąski i skalisty półwysep w jej wschodniej części, zakończony przylądkiem Ponta de Sāo Laurenço. Poza zapierającym dech w piersiach krajobrazem, miejsce to ma swoje historyczne znaczenie. Rzekomo to właśnie ten skrawek wyspy został dostrzeżony jako pierwszy przez odkrywcę João Gonçalvesa de Zarco, który w 1419 r. dopływając na statku o nazwie: Sāo Laurenço, krzyknął: „São Lourenço, wystarczy!” Stąd do dzisiaj obowiązująca nazwa półwyspu, którą można przetłumaczyć jako: Świętego Wawrzyńca. Dodać można, że wspomniany João… zasłużył się dla całej wyspy Madery, ponieważ to za jego namową, król Portugalii zgodził się na założenie tam stałej kolonii. W czasach nam współczesnych (od 1960 r.) postać żeglarza, odkrywcy, administratora Madery – João… została umieszczona po zachodniej stronie słynnego Pomnika Odkrywców, znajdującego się w Belem – dzielnicy Lizbony. Poniżej lokalizacja półwyspu (mapa pozyskana z zasobów googlemaps):




Podobnie jak cała Madera, tak i Ponta de São Lourenço ma pochodzenie wulkaniczne i właśnie w tym miejscu doskonale można sobie to uzmysłowić, przekonując się na własne oczy, oglądając struktury skał wystawione na „światło dzienne”. Skalne ściany przylądka wznoszą się na wysokość powyżej 100 m. z nad lustra wody, a teren jest mocno urozmaicony, gdzie co jakiś czas pokonuje się wzniesienie, aby niebawem zejść nieco niżej. Formacje skalne zbudowane są głównie z bazaltu, miejscami z ciemnego trachitu i jasnego lub czerwonawego tufu, występują także miejscami osady wapienne. Doskonale w wielu miejscach na klifowych ścianach widać różne, często prawie pionowo oddzielające się od siebie rodzaje skał. Warto wiedzieć, że to właśnie na tym przylądku doskonale można zaobserwować „klifowe krajobrazy”, może nie najwyższe, ale (jak mówi wielu) najbardziej spektakularne na wyspie.




Żeby dostać się na przylądek – najlepiej własnym transportem, tzn. wynajętym autem, trzeba dojechać do miejscowości Canical (ze stolicy Funchal drogą VR1), a następnie z Canical (drogą ER109) do samego jej końca, gdzie w formie ronda znajduje się parking (w przypadku braku miejsc zostawia się auta wcześniej wzdłuż drogi). Oczywiście kursują też w tamtym kierunku autobusy podmiejskie. Od parkingu prowadzi wyznaczona ścieżka aż na koniec przylądka. Trasa (w jedną stronę) ma długość nieco powyżej 3 km., a na jej pokonanie trzeba przeznaczyć (w zależności od ilości przerw, spowodowanych zachwycającymi widokami) ok. 2 godz. w jedną i 1,5 godz. w drugą stronę (idzie się tą samą drogą). Dla zobrazowania zróżnicowania ukształtowania terenu warto wspomnieć, że trekking rozpoczyna się z wysokości 80 m, po drodze – na łącznej długości – dwukrotnie schodzi się do poziomu poniżej 20 m., a w międzyczasie zdobywając osiem wzniesień powyżej 100 m., pokonując przy tym spadki terenu (wchodząc, bądź schodząc) osiągające 40% nachylenia, a miejscami przewyższające nawet 60%. Na trasie znajdują się również miejsca, gdzie wędruje się wzdłuż rozwieszonych łańcuchów, umieszonych dla zachowania bezpieczeństwa nad opadającymi pionowo w morską otchłań skałami.





Przylądek Ponta de Sāo Laurenço wyróżnia ten obszar od pozostałej części wyspy, stanowiąc (w zależności od pory roku) szare bądź zielone,…ale pustkowie, porośnięte tylko gdzieniegdzie trawami i małymi krzaczkami. Akurat w tym miejscu, brak wszechobecnej na całej wyspie „leśnej zieleni” nie umniejsza wcale atrakcyjności. Na samym końcu trasy (po minięciu obiektu – Casa do Sardinha), można wspiąć się (po raz ostatni) na punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na sam koniec przylądka i na wysepki znajdujące się zaraz za nim. Warto jeszcze wspomnieć, że po ok. 2,5 km. od rozpoczęcia marszu, dochodzi się do miejsca, z którego (odchodząc od głównego szlaku), można dojść do naturalnej plaży, leżącej nad małą zatoczką. Cały półwysep stanowi obszar ochronny, będąc częścią europejskiej sieci – Natura 2000. Dla bardziej wtajemniczonych dodać należy, że można tutaj zobaczyć kilka rzadkich i endemicznych gatunków ptaków, roślin, mięczaków i…jedynego gada na wyspie – jaszczurkę maderską. Na morzu, mając szczęście, można zobaczyć foki, znane jako – mniszki śródziemnomorskie. No i jak tutaj nie odwiedzić takiego miejsca.