Madera
to zarówno nazwa wyspy, jak i nazwa archipelagu. Należący politycznie do
Portugalii archipelag położony we wschodniej części Oceanu Atlantyckiego około
900 km na południowy zachód od Portugalii i 700 km na zachód od wybrzeża
Maroka. Wraz z Azorami, Wyspami Kanaryjskimi i Wyspami Zielonego Przylądka
zaliczany jest do Makaronezji (więcej o tym we wcześniejszych postach). W skład
archipelagu wchodzą trzy grupy wysp. Pierwsza grupa obejmuje największą wyspę –
Maderę (pow. 741 km2) z położonymi przy jej wschodnim cyplu wysepkami m.in.: Cevada,
Farol. Druga grupa (położona ok. 45 km. na północny wschód od Madery) to Porto
Santo (pow. 42 km2), z przyległymi do niej wysepkami m.in.: Cal, Ferro, Cima.
Trzecia grupa to tzw. wyspy pustynne, niezamieszkałe (położone ok. 30 km. na
południowy wschód od Madery) obejmujące wysepki: Grande Desertas (pow. 10,3
km2), Bugio, Chao. Warto wspomnieć również, że do archipelagu należą także
(położone ok. 280 km. na południe od Madery) wyspy Selvagens (pow. 2,7 km2),
stanowiące niezamieszkały ptasi rezerwat przyrody. Poniżej mapa pozyskana z
Wikipedii przedstawiająca położenie archipelagu.
Archipelag położony jest na
afrykańskiej płycie tektonicznej i jest (co oczywiste!) pochodzenia wulkanicznego,
ale o dość specyficznym charakterze powstania. Miał tu miejsce wulkanizm, który
wystąpił nie na granicy płyty (jak w większości przypadków), ale w jej wnętrzu.
Przyjmuje się, że tego typu wulkanizm spowodowany jest tzw. „gorącym punktem” –
miejscem, w którym ciepło podnosi się w płaszczu Ziemi i uderza w podstawę
skorupy ziemskiej, powodując miejscową aktywność wulkaniczną, która
zapoczątkowała powstanie archipelagu Madery. Odbywało się to bagatela, od ponad
5 milionów lat temu, do ok. 700 tys. lat temu. Rzekomo ostatnie erupcje
wulkaniczne miały miejsce na wyspie Maderze, w jej środkowo-zachodniej części ok.
6500 lat temu. Dodać tutaj trzeba, że główna wyspa archipelagu – Madera (podobnie
jak La Palma – o czym pisałem w poście Caldera de Taburiente) to jeden z
najwyższych na świecie wulkanów. Sama wyspa to tylko niewielka część tej
formacji wulkanicznej, której większość znajduje się pod wodami Oceanu
Atlantyckiego, którego głębokość wynosi w tym miejscu ok. 4000 m. Zdjęcie
satelitarne Madery z zasobów Wikipedii:
Madera,
jako wyspa jest największą z archipelagu, posiadając powierzchnię 741 km² (długości
to ok. 57 km, a szerokość to ok. 22 km w najszerszym miejscu). Najmniej
obrazowo stwierdzić można po prostu, że wyspa jest górzysta, ale takie samo w
sobie stwierdzenie nie wystarczy. Obszary górskie zajmują prawie cały obszar
wyspy. Najwyższym jej punktem jest Pico Ruivo, wznoszący się na wysokość 1862 m
n.p.m. Prawie 90% jej powierzchni to teren położony powyżej 500 m. n.p.m., a ok. 35% obszaru posiada wysokość powyżej 1000
m n.p.m. I to, co stanowi największą atrakcyjność obszaru, bez wątpienia wiąże
się z rozbudowanym systemem górskim, na który składają się liczne pasma
górskie, które pooddzielane są od siebie głębokim dolinami rzecznymi,
skierowanymi (zarówno na północy, jak i na południu) w stronę najbliższego wybrzeża.
Tak, jak wspomniałem powyżej, opisując archipelag, Madera i jej obecne
ukształtowanie wynika z działalności wulkanicznej. Uzupełniając, dodać jeszcze
należy, że wtórne erupcje doprowadziły do powstania (w środkowo-zachodniej
części, znajdującego się na wysokości 1400 – 1500 m n.p.m.) płaskowyżu Paul da
Serra, zwanego potocznie „gąbką” wyspy. Nazwa ta nawiązuje do gromadzenia się w
tym obszarze wody, stanowiącej źródła dla wielu rzek. Ukształtowanie górskich
grani, wąwozów oraz klifów w tym jednego z najwyższych klifów w Europie – Cabo
Girão, to z kolei działalność erozyjna rzek, wiatru, piasku. Wszystkie te procesy
miały wpływ na wygląd i zróżnicowanie dzisiejszej wyspy Madery. Nasz subiektywny
zachwyt urozmaiceniem krajobrazu sprowadził się do określenia wyspy jako tej o
największej ilości wodospadów i tuneli.
Madera
ma mnóstwo do zaoferowania dla „różnej maści” turystów. Rankingi atrakcji są
bardzo różne, ale bez wątpienia do tych najbardziej naj…, zaliczyć możemy:
jeden z wyższych klifów Europy – Cabo Girao (wys. 589 m.), urocza stolica –
Funchal, z położonym niedaleko ogrodem tropikalnym pałacu Monte, jaskinie w Sao
Vicente z Centrum Wulkanologicznym, miasteczko Santana z „bajkowymi” domkami, obszary
lasów wawrzynolistnych (o specyfice których pisałem w poście o Teneryfie)
wpisane na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, itd., itp.
Naszym
(i nie tylko) zdaniem, wyspa jest także rajem dla tych, którzy uwielbiają
pokonywać dystans (ciesząc się z podziwiania piękna przyrody) na własnych
nogach – uprawiając trekking lub po prostu spacer. A ważne jest to, że (mimo
opisanych powyżej sporych różnic wysokości) mogą z tej aktywności korzystać
osoby w każdym (nawet „zaawansowanym”) wieku i o różnej kondycji – a to za
sprawą znajdujących się na Maderze …rozwiązań hydrologicznych. Lewady (bo o nie chodzi), to kanały
zbudowane jeszcze w XVI w., transportujące wodę z górnych (bardziej
deszczowych) partii górskich, w miejsca gdzie jest wody niedostatek. Rozwiązania
takie stosowane były już wcześniej na Półwyspie Iberyjskim w Hiszpanii, a
zapoczątkowali je Maurowie, którzy okupowali półwysep od IX w. (oni zaś z
pewnością zetknęli się z takimi rozwiązaniami m.in. w Egipcie). System ten
przejęli Hiszpanie, a następnie także Portugalczycy. Charakterystyczne i
niezwykle ważne jest to, że lewady (nie tylko na Maderze) wytyczone są z
niewielkim tylko nachyleniem. Co w przeszłości pozwalało kontrolować ilość i
moc dostarczanej wody, a dzisiaj pozwala to wzdłuż kanałów wytyczać szlaki
turystyczne, których trudność pokonywania jest niewielka. Specyficzne jest również
to, że budowanie kanałów w przeszłości miało podstawy ekonomiczne, opierając
się na rolnictwie. Woda doprowadzana była do tartaków, młynów, cukrowni, wykorzystywana
była do spożycia, lub do nawadniania pól. Obecnie zaś podstawę ekonomii wyspy
stanowi turystyka, której ogromny potencjał stanowi właśnie potencjał
wykorzystywania lewad jako szlaków pieszych. Można się jedynie domyślać i
uzmysłowić sobie, że ich budowa była, z jednej strony prosta, z drugiej zaś
karkołomna. Kanały są wąskie (do ok. 100 cm. szerokości), o niewielkiej
głębokości (do ok. 60 cm.), wykorzystujące niewielkie naturalne wgłębienia, wydrążone
w skale, a także wytyczane za pomocą kamieni lub betonu. Natomiast niezwykłym
wyzwaniem dla budujących było zachowanie niewielkiego nachylenia, pokonywanie
urwisk, czy bardzo stromych zboczy gór. Budując je, jak i później
wykorzystując, należało zadbać o to, aby był do nich dostęp. Sprowadzało się to
praktycznie do tego, że obok każdego kanału, na całej jego długości wytyczano
również ścieżki.
Jak
podają źródła, długość lewad na Maderze wynosi ok. 2500 km., stanowiąc tym
samym 2500 km. szlaków turystycznych. Określając ich wielkość w liczbach,
podaje się, że jest ich 200 szt. W większości należą one do państwa, ale są też
prywatne, jak np. Levada Santa Luzia w Funchal, która wytyczona była już w 1515
r. dostarczając wodę na plantacje trzciny cukrowej. Trudno określić, które z
nich są najbardziej atrakcyjne, bardziej lub mniej urokliwe. Jest to kwestia subiektywna.
Jedno jest pewne, sieć lewad na Maderze pozwala na spektakularne,
niezapomniane, obfitujące w ekstra przeżycia – spacery. Czasami są to względnie
łatwe ścieżki, w innych miejscach szlak przebiega tuż nad krawędziami urwisk, a
czasami przechodzi się przez wydrążone w skałach tunele, których wzdłuż lewad
wybito ponoć 40 km. Lewady można znaleźć na całej wyspie, a część z nich (co
warto podkreślić) przechodzi przez występujący na Maderze las laurowy –
wawrzynolistny, który od 1999 r. został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa
UNESCO, jako unikalny relikt występującego w przeszłości lasu. Stanowi on tutaj
największą zachowaną połać swojego pierwotnego założenia. Dla podkreślenia jego
atrakcyjności, można dodać, że został on wybrany jako jeden z „Siedmiu cudów
Portugalii” i postrzegany jest jako „Europejski raj na spacery”. Wszystkie lewady
klasyfikuje się pod względem dostępności i wykorzystania, począwszy od łatwo dostępnych
dla początkujących, a skończywszy na najtrudniejszych, długich i
niebezpiecznych. O ich szczegółach, charakterystyce i specyfice można poczytać na
wielu stronach internetowych. Po przybyciu na miejsce, w księgarniach można
znaleźć mnóstwo publikacji i opisów na ich temat oraz szczegółowe mapy. Oczywiście
korzystanie z lewad indywidualnie (bez lokalnych agencji) jest możliwe i nie
przysparza problemów. Należy tylko pamiętać, że miejsce początkowe i końcowe to
oddalone od siebie skrajne punkty. Pomocne przydaje się w takich sytuacjach
korzystanie z publicznego transportu autobusowego, bądź taksówek.
Mówiąc (pisząc) o lewadach
przypomina mi się zawsze pewne wydarzenie, związane z „sytuacją pogodową”.
Podczas naszego trekkingu, na jednej z lewad (jej długość wynosiła ok. 8 km.),
gdzieś w połowie drogi zaskoczyła nas burza. Przeczekaliśmy ją w tunelu (wydrążonym
– na nasze szczęście!) na drodze naszej lewady. Po jej opuszczeniu na tyle
daleko, że nie chciało nam się wracać, nadszedł padający (ponad godzinę)
rzęsisty deszcz. Sytuacja ta, a mówiąc ściślej – warunki pogodowe, doprowadziły
do całkowitego przemoknięcia naszych ubrań (oraz plecaków), łącznie z bielizną.
Musieliśmy też przeprawiać się, przez powstały na skutek ulewy, ogromny
strumień, który dla innych stanowił tak daleko idące zagrożenie, że postanowili
wrócić, pokonując większą część drogi z powrotem. Na nasze szczęście, po
dotarciu do końca szlaku, odnaleźliśmy niewielką restaurację, gdzie gospodarz
(doświadczony z pewnością podobnymi wcześniej sytuacjami), rozpalił już
wcześniej (znajdujący się wewnątrz) kominek. Nasze prawie całe ubranie
(niestety bez bielizny) wysuszyło się tak szybko, jak to nad kominkiem jest
możliwe. Podsumowując, niech pogoda (notabene na Maderze zmieniająca się dosyć
szybko, zwłaszcza w wyższych partiach) nie przesłoni (pomimo ograniczenia
widoczności w przypadku chmur, czy deszczu lub burzy) faktycznego piękna krajobrazu,
rewelacyjnych widoków, wiecznie zielonej roślinności, śpiewu endemicznych
ptaków, szumu mnóstwa wodospadów. Jest to obowiązkowa strefa dla miłośników
przyrody i kochających aktywny wypoczynek.
Drugą urzekającą osobliwością Madery
jest długi, wąski i skalisty półwysep w jej wschodniej części, zakończony przylądkiem
Ponta de Sāo Laurenço. Poza
zapierającym dech w piersiach krajobrazem, miejsce to ma swoje historyczne
znaczenie. Rzekomo to właśnie ten skrawek wyspy został dostrzeżony jako
pierwszy przez odkrywcę João Gonçalvesa de Zarco, który w 1419 r. dopływając na
statku o nazwie: Sāo Laurenço, krzyknął: „São Lourenço, wystarczy!” Stąd do
dzisiaj obowiązująca nazwa półwyspu, którą można przetłumaczyć jako: Świętego
Wawrzyńca. Dodać można, że wspomniany João… zasłużył się dla całej wyspy
Madery, ponieważ to za jego namową, król Portugalii zgodził się na założenie
tam stałej kolonii. W czasach nam współczesnych (od 1960 r.) postać żeglarza,
odkrywcy, administratora Madery – João… została umieszczona po zachodniej
stronie słynnego Pomnika Odkrywców, znajdującego się w Belem – dzielnicy
Lizbony. Poniżej lokalizacja półwyspu (mapa pozyskana z zasobów googlemaps):
Podobnie jak cała Madera, tak i Ponta
de São Lourenço ma pochodzenie wulkaniczne i właśnie w tym miejscu doskonale
można sobie to uzmysłowić, przekonując się na własne oczy, oglądając struktury
skał wystawione na „światło dzienne”. Skalne ściany przylądka wznoszą się na wysokość
powyżej 100 m. z nad lustra wody, a teren jest mocno urozmaicony, gdzie co
jakiś czas pokonuje się wzniesienie, aby niebawem zejść nieco niżej. Formacje
skalne zbudowane są głównie z bazaltu, miejscami z ciemnego trachitu i jasnego
lub czerwonawego tufu, występują także miejscami osady wapienne. Doskonale w
wielu miejscach na klifowych ścianach widać różne, często prawie pionowo
oddzielające się od siebie rodzaje skał. Warto wiedzieć, że to właśnie na tym
przylądku doskonale można zaobserwować „klifowe krajobrazy”, może nie
najwyższe, ale (jak mówi wielu) najbardziej spektakularne na wyspie.
Żeby dostać się na przylądek –
najlepiej własnym transportem, tzn. wynajętym autem, trzeba dojechać do
miejscowości Canical (ze stolicy Funchal drogą VR1), a następnie z Canical
(drogą ER109) do samego jej końca, gdzie w formie ronda znajduje się parking (w
przypadku braku miejsc zostawia się auta wcześniej wzdłuż drogi). Oczywiście
kursują też w tamtym kierunku autobusy podmiejskie. Od parkingu prowadzi
wyznaczona ścieżka aż na koniec przylądka. Trasa (w jedną stronę) ma długość nieco
powyżej 3 km., a na jej pokonanie trzeba przeznaczyć (w zależności od ilości
przerw, spowodowanych zachwycającymi widokami) ok. 2 godz. w jedną i 1,5 godz.
w drugą stronę (idzie się tą samą drogą). Dla zobrazowania zróżnicowania ukształtowania
terenu warto wspomnieć, że trekking rozpoczyna się z wysokości 80 m, po drodze –
na łącznej długości – dwukrotnie schodzi się do poziomu poniżej 20 m., a w
międzyczasie zdobywając osiem wzniesień powyżej 100 m., pokonując przy tym spadki
terenu (wchodząc, bądź schodząc) osiągające 40% nachylenia, a miejscami przewyższające
nawet 60%. Na trasie znajdują się również miejsca, gdzie wędruje się wzdłuż
rozwieszonych łańcuchów, umieszonych dla zachowania bezpieczeństwa nad opadającymi
pionowo w morską otchłań skałami.
Przylądek Ponta de Sāo Laurenço wyróżnia
ten obszar od pozostałej części wyspy, stanowiąc (w zależności od pory roku) szare
bądź zielone,…ale pustkowie, porośnięte tylko gdzieniegdzie trawami i małymi
krzaczkami. Akurat w tym miejscu, brak wszechobecnej na całej wyspie „leśnej zieleni”
nie umniejsza wcale atrakcyjności. Na samym końcu trasy (po minięciu obiektu –
Casa do Sardinha), można wspiąć się (po raz ostatni) na punkt widokowy, z
którego rozpościera się widok na sam koniec przylądka i na wysepki znajdujące
się zaraz za nim. Warto jeszcze wspomnieć, że po ok. 2,5 km. od rozpoczęcia
marszu, dochodzi się do miejsca, z którego (odchodząc od głównego szlaku),
można dojść do naturalnej plaży, leżącej nad małą zatoczką. Cały półwysep
stanowi obszar ochronny, będąc częścią europejskiej sieci – Natura 2000. Dla
bardziej wtajemniczonych dodać należy, że można tutaj zobaczyć kilka rzadkich i
endemicznych gatunków ptaków, roślin, mięczaków i…jedynego gada na wyspie –
jaszczurkę maderską. Na morzu, mając szczęście, można zobaczyć foki, znane jako
– mniszki śródziemnomorskie. No i jak tutaj nie odwiedzić takiego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz