26.03.2022

HAMPI / WIDŻAJANAGAR - INDIE, KARNATAKA CZ.2






Możliwości logistycznych dostania się w to miejsce jest wiele, w zależności o miejsca, gdzie rozpoczniemy swój początek podróży. To wszystko można bez problemów odszukać w zasobach internetowych. Część osób robiąc sobie tour po Indiach, często robi sobie przerwę na odpoczynek na plażach Goa. Wówczas można sobie pozwolić na eskapadę właśnie stamtąd. Opierając się na własnych doświadczeniach (było to jakiś czas temu, ale myślę, że nic się nie zmieniło): w biurze podróży w jakiejkolwiek miejscowości na wybrzeżu Goa – np. Colva, należy zaopatrzyć się w bilet na tzw. sleeperbus, czyli nocny autobus (z możliwością rozłożenia siedzeń, które stanowią łóżko) z miejscowości Margao właśnie do Hampi. Koszt w obie strony jest naprawdę niewielki, a autobus wyjeżdża ok. północy z Margao i nad ranem jest w Hampi, powrót zaś następuje w godz. wieczornych z Hampi i wczesnym rankiem jest się w Margao.  Teoretycznym problemem jest trasa Colva – Margao (chociaż to niecałe 10 km.), lub jakakolwiek inna miejscowość na wybrzeżu, ale…po pierwsze jest mnóstwo czasu, aby się dostać na wieczór na wyjazd i cały dzień na powrót na wybrzeże, po drugie…autostop jest najlepszym rozwiązaniem (w pojedynkę to nawet na skuterze).



Po dotarciu na miejsce jest wiele możliwości penetrowania okolicy. Nie polecam własnych nóg jako środka transportu, bo jeżeli chce się zobaczyć znaczną większość, to okazuje się, że jest to zbyt duży obszar, aby to zrobić. Pozostaje zatem np. wynajęcie samochodu, roweru lub rikszy motorowej z przewodnikiem. I to ostatnie uważam za najlepsze rozwiązanie, ponieważ zawsze coś nowego możecie dowiedzieć się od miejscowego i co ważne on wie, gdzie ma się kierować, w zależności od tego, jaką opcję wybierzecie, bo oznaczenia tam są …niezbyt precyzyjne. Jest na miejscu w okolicach również wiele możliwości noclegowych i gastronomicznych. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.




Jest wiele relacji i opisów dot. zwiedzania Indii, w kontekście kontaktów z tubylcami. Oczywiście różni się ich kultura od naszej (ogólnie – zachodniej), mają inny poziom postrzegania wielu aspektów życia, w większości są oni bardziej ubodzy, ale…chciałbym podzielić się wspomnieniami właśnie z Hampi. Pod koniec zwiedzania, gdzieś na końcu ulicy zabytkowej części założenia, postanowiłem kupić jakąś pamiątkę. Zainteresowało mnie miejsce, gdzie pewien jegomość tworzył figury i różne elementy z metalu. Podszedłem i w spokoju obserwowałem jego pracę. Był skupiony na tym co robi, a kiedy dostrzegł mnie, lekko się uśmiechnął i dalej zajęty był swoją robotą. Zupełne zero nachalności. Po pewnym czasie przerwał, a ja powiedziałem, że interesujące jest to, co on robi, wówczas ze szczerym uśmiechem powiedział (po angielsku), że bardzo się cieszy z mojego zainteresowania i jeżeli ja mam ochotę, to on może pokazać mi inne jego rzeczy. Tak zaczęła się prosta rozmowa, która co raz bardziej stawała się sympatyczna. Zupełnie ani razu nie wspomniał o tym, że to wszystko, co mi pokazuje mogę kupić. W pewnej chwili zadał mi pytanie skąd pochodzę i kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, wówczas już całkiem uśmiechnęło mu się lico. Wyciągnął gdzieś z zakamarków swojego warsztatu, mocno podniszczony już zeszyt i zaproponował mi, abym mu pomógł. W zeszycie tym, w bardzo wielu językach świata zapisane były podstawowe zwroty grzecznościowe, tłumaczone na język indyjski (lub jakiś sanskryt, którym on się posługiwał). Była tam już strona z językiem polskim, ale chciał ją uaktualnić i rozbudować. Spędziłem u niego…nawet nie wiem ile czasu. Na koniec naszego spotkania zaproponowałem mu, że chciałbym coś kupić, wówczas on powiedział…wybieraj, na pewno się dogadamy. Kupiłem u niego dwie metalowe figurki religijne. W trakcie całej naszej rozmowy poruszaliśmy różne tematy, a na koniec otrzymałem od niego dwie pamiątki: jedną monetę dla mnie, drugą dla mojej żony, obie wybite w roku naszych urodzin. Takie to są właśnie moje doświadczenia z pobytu w tym miejscu. I jak tutaj nie wierzyć w magiczność miejsca. Naprawdę warto! Polecam Hampi!






18.03.2022

HAMPI / WIDŹAJANAGAR – INDIE, KARNATAKA CZ.1

Kolejne miejsce, które mogę zaproponować z przekonaniem, że idealnie trafi …prawie w każde gusta podróżnicze, to pozostałości po Królestwie Widźajanagaru (zwanego Grodem Zwycięstwa), znajdujące się w stanie Karnataka, w południowych Indiach. Na mapie google zlokalizowane są właśnie tam:


Wiele informacji historycznych można odszukać w zasobach internetowych, dotyczących tego miejsca. Można przeczytać, że Widźajanagar, to państwo hinduskie istniejące na przełomie XIV–XVII wieku, w niewielkiej wiosce Hampi. Było to ostatnie z wielkich królestw hinduistycznych jakie opierało się najazdom muzułmańskim. Czasy świetności imperium przypadły na XV i pierwszą połowę XVI wieku, gdy królestwo objęło swą władzą niemal cały obszar na południe od rzeki Kryszny. Jedna z informacji mówi, że prawdopodobne jest, iż nazwa ówczesnego państwa wzięła się od imienia wielkiego filozofa – Sri Widjaranja, który był nauczycielem duchowym pierwszego władcy – Harihara.




Oczywiście interesująca jest historia miejsca, ale obecnie atrakcyjne są pozostałości Królestwa, świetnie wkomponowane w otoczenie. O ich znaczeniu historycznym i wartości w dniu dzisiejszym niech świadczy fakt wpisania założenia na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. 




Siedzibę władzy królewskiej, ustanowiono na południe od rzeki Tungabhadra, wśród skalistych pagórków dających naturalną ochronę. Pierwsze pałace władców wzniesiono w Anegundi, a następnie zaczęto budować właśnie stolicę — Hampi. Poniżej obszar zabytkowego założenia wygenerowany z mapy google.


Zwiedzając pozostałości stolicy, obcując przy tym z przyrodą (głównie nieożywioną), odczuwa się pewien rodzaj „zawieszonej gdzieś ważności miejsca”. Nie można zapomnieć, że tajemniczości miejsca dodaje ich mitologiczne znaczenie. Założenie musiało być uświęcone, a jeśli nie było — to należało je uświęcić. Hindusi zwracali na to szczególną uwagę. Hampi usytuowano zatem na tzw. Polu Chwały, o którym wspomina księga Ramajana.






W okresie świetności państwo rosło w siłę i rozciągnęło kontrolę nad terenami całych Indii południowych. Stolica królestwa zasłużyła na miano najważniejszego miasta: na bazarach można było znaleźć nie tylko towary indyjskie, ale również inne światowe najdroższe i najbardziej luksusowe. Wspaniałe świątynie przyciągały pielgrzymów, a ich charakter był nie tylko religijny. Wszystkie praktycznie budowle były zorientowane na handel — świątynie miały długie perystyle, swoiste forum romanum, gdzie kwitło codzienne życie i wymiana towarów. W świątyniach śpiewały, grały na instrumentach i tańczyły słynne devadasi, boskie służebnice, organizujące teatralne widowiska mniej religijne, a bardziej mitologiczne i …. 





Jak podają źródła, na początku XVI w. Królestwo rosło w siłę, a jej władca, który rządził przez dwadzieścia lat (spędzając większość czasu w siodle i na słoniu bojowym, walcząc przeciw sułtanom) prowadził odpowiednią politykę. Bronił niezawisłości swych terytoriów, ale był też przyjazny dla obcokrajowców i sprawiedliwy dla mieszkańców. To za jego okresu panowania powstały w większości świątyń – oglądane dzisiaj – rzeźbione szeregi jeźdźców na koniach. Godnym odnotowania jest fakt przekazywania, za jego panowania, jednej czwartej dochodów na pomyślność i dobrobyt mieszkańców. Utrzymywał on kontakty z Portugalczykami i innymi kupcami obcej narodowości, którzy wszyscy zgodnie potwierdzali informacje o przepychu dworu i dobrobycie społeczeństwa. Funkcjonowanie Królestwa dobiegło końca w 1566 roku, po krwawej bitwie pod Talikot, która przyczyniła się do zniszczenia stolicy Hampi i zaprzestania funkcjonowania imperium.






Tak jak wspomniałem na początku, ruiny Hampi są zachwycające, między innymi dzięki fantastycznemu ich wkomponowaniu w krajobraz tam występujący: skały, w różnych rozmiarach, wzniesienia i pagórki o różnych wysokościach, majestatyczna, spokojna rzeka. Jednakże warto tutaj wspomnieć, że mogą budzić mieszane uczucia wśród zwiedzających, a to przez ich stan zachowania. Dodając do tego jeszcze styl życia współczesnych mieszkańców, ich kulturę, często brak zasad higieny, podejście do turystów,…no ale to przecież Indie …i nie zawsze tak jednoznaczne, jak by się wydawało – coś o tym pod koniec tekstu, w części 2-giej.