27.12.2021

GOLE DI RAGANELLO – KALABRIA – WŁOCHY

Rezerwat przyrody utworzony w 1987 roku, w prowincji Cosenza. Zajmuje powierzchnię 1600 hektarów i zlokalizowany jest w Parku Narodowym Pollino. 



Geologicznie rzecz ujmując wąwóz utworzony został w ciągu tysięcy lat w wyniku działania rzeki, drążącej sobie drogę w skałach, pod wpływem wiatru i innych czynników erozyjnych. Cały przełom Raganello ma długość 17 km., z czego ok. 10 km. tworzy płytsze, bądź głębsze wąwozy, których skalne ściany osiągają miejscami znaczące wysokości. Wąwozy dzieli się na dwie strefy, tzw. dużą i małą, a technicznie podzielone są na trzy sekcje. Są to: Przełom Barile (ok. miejscowości San Lorenzo Bellizzi), odcinek Santa Venere – Civita (ok. miejscowości Civita) i tzw. odcinek basenów Raganello.


Z punktu widzenia atrakcyjności, najbardziej spektakularne odcinki są w okolicach miejscowości San Lorenzo Bellizzi i w okolicach miejscowości Civita. Całość tego odcinka, to ok. 6 km. i nawet nie wiem, czy, bez specjalistycznego sprzętu da się go pokonać. Dlatego też (również z punktu widzenia logistycznego) przejścia i możliwości pokonania trasy dna wąwozu na własnych nogach, najlepiej jest rozpocząć (i zakończyć) wędrówkę w ok. Civita, tak jak to zrobiliśmy my. Oczywiście całość obszaru wąwozów to raj nie tylko dla rządnych przygód piechurów – trekkingowców, ale także dla miłośników sportów ekstremalnych. Wąwozy są dobrym miejscem na spływy górskie, wspinaczkę, rafting i np. penetrowanie jaskiń - speleologię. Jest tutaj ponoć zlokalizowana jedna ze słynnych włoskich tzw. ferrat, znana jako „Droga kozłów”.


Penetrację wąwozu proponuję od wspomnianej już miejscowości Civita. Notabene miasteczko to ma ciekawą historię, zostało założone ok. 1471 r. przez albańskich uchodźców, a ulokowane jest na skalnym wzniesieniu, z którego miejscami widać wąwóz. Dojazd do miejscowości nie powinien sprawiać trudności. Jadąc z północy autostradą A2 zjechać należy zjazdem Frascineto i dalej drogą SP263 kierować się na Civita, ok. 10 km od zjazdu z autostrady lub z południa (będąc na wybrzeżu) z drogi SS106 zjechać na drogę SP169 albo SP161, albo SS92, w każdym przypadku jest to odcinek od zjazdu do Civita ok. 20 km.


Aby się dostać do wąwozu, należy, będąc na małym placu ryneczku głównego w Civita (stojąc tyłem do wejścia do kościoła) kierować się w prawą stronę, schodząc systematycznie w dół. Zejście (a z powrotem wejście) jest dosyć strome, dlatego dla nie wytrwałych, ktoś z mieszkańców wpadł na pomysł, aby dowozić turystów.


Faktyczny początek wąwozu to dosyć charakterystyczne miejsce – spektakularny most przerzucony pomiędzy ścianami skalnymi. Jest to tzw. Diabelski Most. Nazwany tak, z powodu legendy, która głosi, że to sam diabeł go zbudował. Jeżeli tak było, to nie przyłożył się do przedsięwzięcia, bo wspomnieć można, że jego konstrukcja zawaliła się 28 marca 1998 roku, podczas szalejącej, gwałtownej burzy. Został jednak odbudowany i od 2005 roku ponownie służy turystom. Znajduje się na wysokości 260 m.n.p.m. a jego wysokość mierzona od dna wąwozu to 37.5 metra. Oczywiście będąc na moście trzeba z niego zejść, aby dostać się na dno.





Co ważne, wejście do wąwozu i jego penetracja nie wymaga obecności przewodnika i nie jest wymagana jakakolwiek opłata. To, co jest potrzebne, to dobre buty, które można zamoczyć, zabezpieczone dokumenty i  sprzęt elektroniczny oraz rozwaga i rozsądek. Przejście dnem wąwozu to naprawdę przeżycie, które większości osób sprawi niesamowite emocje. Są miejsca, gdzie brodzi się w wodzie – to początek, dalej trzeba pokonać rwące strumienie – od tego miejsca jesteście już cali mokrzy, pokonując metry trzeba wspinać się (na niewielkie wysokości) na skały, no i są miejsca, gdzie bez płynięcia wpław nie da się pokonać dalszej trasy. Naprawdę warto, super i niezwykle naturalnie. Szczerze polecam.






28.11.2021

SANTIAGO - CABO VERDE - OSTATNIA ODSŁONA

Santiago – wyspa św. Jakuba, największa z wysp Zielonego Przylądka. Ździebełko historii: …jak czytamy: Wyspa wywarła silny wpływ na historię całego archipelagu. To tutaj założono pierwszą osadę, to tutaj zawiązała się afro-europejska społeczność, której miejscowy język kreolski, nazywany Crioulo de Santiago, stał się zalążkiem odrębnego języka, to właśnie Cidade Velha było w przeszłości drugim najbogatszym miastem w portugalskim imperium. 
A dla nas obecnie najbardziej oryginalnym
Santiago jest prawdopodobnie najbardziej zróżnicowaną wyspą pod względem krajobrazu. Można tam znaleźć piaszczyste plaże, potężne góry i suche stepy, a także żyzne doliny i płaskowyże. Dwa wulkaniczne pasma górskie dominują pośród struktur geologicznych wyspy: Łuk Serra Malagueta (1394 m.n.p.m) – biegnie od zachodniego wybrzeża w kierunku północy, a w centrum wyspy znajduje się, pasmo rozciągające się wokół najwyższego szczytu wyspy – Pico d'Antonia. We wnętrzu wyspy znajduje się bogata roślinność, m.in.: akacje, figi. Na północy i południu, płaskowyże są znacznie bardziej jałowe i poprzecinane suchymi dolinami – Ribeiras.



Głównym miastem wyspy, a zarazem stolicą Republiki jest Praia. Jest to rządowe i gospodarcze epicentrum kraju. Trzon starego miasta stanowi dzielnica zbudowana na płaskowyżu, z domami z epoki kolonialnej. Warto pospacerować sobie właśnie tam i warto zejść i odwiedzić Mercado de Sucupira z jego krętymi uliczkami w dzielnicy Várzea – po prostu schodami zejść z tzw. plateau.. Mercado – rynek, to miejsce, gdzie można kupić wszystko, od ubrań i tkanin afrykańskich do urządzeń gospodarstwa domowego muzyki, wyrobów tradycyjnego rzemiosła i typowych potraw narodowych. Ciekawostką dla nas, a zarazem codziennością dla sprzedawców jest „upychanie” na koniec dnia niesprzedanego towaru do metalowych beczek, które na noc zostawia się zamknięte przy swoim bazarku, aby na następny dzień otworzyć je i wyłożyć z nich towar. Po co transportować, jak można właśnie zostawić.







Cidade da Ribeira Grande de Santiago, to była stolica Santiago (wcześniej nazywana Cidade Velha), została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO w lipcu 2009 roku. Zanim jednak wjedziemy do tego uroczego i historycznego miasteczka, jadąc od strony Praia, na wzgórzu, po prawej stronie (przed zjazdem do zatoki) ukazuje nam się twierdza – Fortaleza Real de São Felipe (można do niej też dojść idąc od strony miasta). W miasteczku najbardziej uroczą jest tzw. Rua Banana, czyli ulica Bananowa. Uwidacznia ona architekturę typową dla tego regionu z XV-XVI w., a całość została odbudowana zgodnie z oryginałem w ramach projektu UNESCO. Fakt, że Cidade de Santiago było miejscem handlu niewolnikami (i to wówczas nazywało się Ribeira Grande), jest potwierdzone przez pręgierz (Pelourinho), znajdujący się na niewielkim placyku, tuż przed wejściem do dawnego miasta (ulicą Bananową). Nossa Senhora do Rosário to kościół, którego budowa rozpoczęła się w 1495 roku, a znajduje się w północnej części Rua Banana. Jest to najstarszy kościół w stylu kolonialnym w Afryce i/lub nawet na świecie, z zachowanymi elementami pierwotnymi, m.in.: alabastrową chrzcielnicą, z motywami kwiatowymi, które są dowodem wpływów mauretańskich i z zachowanym sklepieniem gotyckim, w bocznej kaplicy. Konwent São Francisco, na północ od centrum miasta, jest również warty odwiedzenia, a niedaleko zatoki, na wzgórzu znajdują ruiny przypominające o Sé Catedral, której budowa rozpoczęła się w 1555 roku, zakończyła dopiero w 1693 roku, a zbudowana jest z wapieni i częściowo z bazaltowych kamieni z pobliskich kamieniołomów.













Podsumowując – naprawdę warto przyjechać do Cidade da Ribeira Grande (Cidade Velha), ze względu na wartość historyczną tego miejsca, ale również uwzględniając i doceniając jej współczesny charakter. Warto zrobić sobie również przejażdżkę przez środek wyspy do miejscowości Assomada (Santa Catarina), po drodze podziwiając krajobrazy, a w mieście zajrzeć na targ oraz wybrać się za miasto (ok. 1,5 godz. okrężnego marszu) do największego na wyspach drzewa – drzewa kapokowego.
Całe Cabo Verde, to również inne wyspy, niektóre również bardzo ciekawe, ale z pewnością nie jest to tak popularna destynacja, jak wiele innych. Jednakowoż – nie o to chodzi. Jesteśmy przekonani, że każdy podróżnik może odszukać tutaj wiele fascynujących miejsc, krajobrazów i momentów, które będzie pamiętał długo. Naprawdę warto!

21.11.2021

BOA VISTA – PIĘKNY WIDOK

Podczas niezbyt długiego pobytu, trudno jest odwiedzić… ten destinations (dziesięć destynacji – wysp). Nam udało się być na dwóch: Boa Vista i Santiago. Tak jak wspominałem wcześniej, każda wyspa jest inna. I tak jest też w przypadku zestawienia i porównania ze sobą tych dwóch.



Boa Vista – jej nazwa rzekomo pochodzi od słów marynarzy, którzy „błąkali” się na morzu, po szalejącym wcześniej sztormie i kiedy ujrzeli ląd, właśnie mieli zakrzyknąć boa vista – co mniej więcej znaczy dobry widok. Wyspa jest jedną z najbardziej wysuniętych na wschód i trzecią co do wielkości spośród pozostałych. Leży w grupie tzw. wysp barlavento – tzn. zawietrznych. Nie jest duża: jej faktyczna wielkość to ok. 31 km. w kierunku północ-południe i ok. 29 km. ze wschodu na zachód. Dominującą formą krajobrazu jest…pustynia: kamienna, piaszczysta – zwłaszcza w części zachodniej i północnej, natomiast w części południowej i wschodniej znajdują się niewielkie wzniesienia, a wśród nich najwyższy „szczyt” wyspy Monte Estancia o wysokości 387 m.n.p.m. Boa Vista kojarzona jest również (i jak najbardziej tak też powinna) z pięknymi piaszczystymi plażami, których łączna długość wynosi ponad 55 km. 




Stolicą wyspy (albo może jej największym miastem) jest Sal Rei. Spokojne nadmorskie miasteczko z niewielkim portem, niewielką stocznią i plażą miejską (tą najbliżej centrum) przy której rozlokowały się łodzie rybackie. Na głównym placu miasta – Praça de Santa Isabel zobaczyć można kolorowe fasady budynków, a wśród nich katolicki kościół Santa Isabel, zbudowany w stylu kolonialnym i ozdobiony przez elewacje barokowe w odcieniach piaskowym i jasnoniebieskim. W samym centrum rynku jest punkt informacji turystycznej (prowadzony przez sympatycznego Włocha). Nazwa miejscowości – Sal Rei, tłumaczyć można, jako: królewska sól. I nie wzięła ona się przypadkiem. W przeszłości pozyskiwano tutaj (w północno-wschodniej części miasta) ponoć najlepszą jakościowo sól.




Z głównego placu miasta idąc wzdłuż fasady kościoła (lekko pod górę) można dojść np. do budynku poczty, a skręcając przed nią w prawą stronę można obrać kierunek na największą plażę miejską – Praia de Cruz, przy której (na szczęście po drugiej stronie ulicy) rozlokowały się apartamenty i hotele turystyczne. Plaża w porównaniu do innych na wyspie, nie robi przesadnego wrażenia. Stąd, idąc pieszo (w zasadzie kontynuując kierunek), możemy dojść do położonej na wzgórzu – wyremontowanej kaplicy – Nossa Senhora de Fátima lub (najlepiej samochodem) kierować się w stronę jednego z symboli wyspy – wraku statku Santa Maria. Dostać się do niego możemy na wiele sposobów: pieszo, quadem, jeepem. Przyjmując, że najbardziej optymalne jest wynajęcie jeepa (który może pokonywać trudne drogi, ale jednak nie wszystkie), zaczynając podróż od placu miasta Sal Rei należy kierować się najpierw na port, a następnie (dojeżdżając do miejsca, gdzie stoją w piasku trzy zużyte już statki) skręcić w prawą stronę (ten sam kierunek co do kaplicy). Po przejechaniu ¾ drogi wzdłuż plaży, skręcić trzeba lekko w prawo, w kierunku na cmentarz. Na wysokości cmentarza droga skręca w lewo, lekko prowadząc pod górę. Brak tutaj jakichkolwiek drogowskazów, ale orientacyjnie można kierować się na stojące na wzgórzu trzy (nowoczesne) wiatraki. Jadąc cały czas główną ścieżką pod górę (po kabowerdyjskim bruku), należy skręcić w prawo (w ścieżkę jeszcze gorszej jakości) ok. 300-400 m. przed widoczną budką wartowniczą (w której – jak zawsze – miły ochroniarz, pilnuje wjazdu bezpośrednio pod wiatraki, wiemy, bo dojechaliśmy pod budynek i on właśnie wskazał nam drogę wcześniejszą). Stąd – tyle ile będzie mogło „pokonać kamoli” wasze auto, należy jechać do momentu, kiedy droga ze wzniesienia „schodzi” w dół (dalej już nie ma sensu jeepem, bo piachu jest naprawdę sporo, a po za tym, właśnie ze wzniesienia widać w oddali – jakieś 30-45 min. marszu – wrak). To co pozostało ze statku Cabo Santa Maria, to jedno wielkie złomowisko, ale robi wrażenie, tym bardziej, że znajduje się bardzo blisko brzegu. Z roku na rok jest go co raz mniej. A stoi tak od 1968 roku, kiedy (ponoć w niedzielną noc) wbił się w piaszczysty brzeg wyspy. Trzeba podkreślić, że wraków (jednak pozostałych już tylko pod wodą) jest wokół wyspy sporo (niektóre źródła podają ich 300 szt.), a ma to swoje uzasadnienie, w rzekomych anomaliach magnetycznych panujących właśnie wokół Boa Visty.





Najstarszą osadą na wyspie jest Povoacao Velha, do której można się dostać aluguer’em lub wynajętym autem, ale…nie wiem czy naprawdę warto.



Na nas większe, pozytywne wrażenie zrobiły urocze miasteczka położone we wschodniej części wyspy: Joao Galego, Fundo de Figueiras, czy Cabeco dos Tarafes. Z tej ostatniej (dojeżdżając na jej obrzeża – pod tablicę końcową miasteczka) można, skręcając w prawo, pod górę, udać się najpierw „marsjańską równiną”, a następnie skalisto-piaszczystym wąwozem do „naturalnych basenów” Odjo de Agua (marsz w jedną stronę to ok. 1 godz.).






No i oczywiście Boa Vista to plaże, a jak plaże, to nie można zapominać o symbolu całego archipelagu, jakim jest żółw. Okazuje się, że plaże wyspy (głównie właśnie Boa Vista) co roku (od czerwca do listopada) odwiedzają żółwie, składając tutaj jaja, z których wykluwają się młode. Jest to jedno z głównych miejsc narodzin żółwi na całym Atlantyku. Być może następnym razem dane nam będzie przybyć na wyspy w innym terminie i będziemy mieli szczęście zobaczyć narodziny żółwi, nie stwarzając im żadnego zagrożenia.


13.11.2021

CABO VERDE – MAKARONEZJA – WYSPY SZCZĘSLIWE – CD

Wspomniany na koniec wcześniejszego postu tzw. „kabowerdyjski no stress” ma swoje uzasadnienie…geograficzne. Wyspy leżą w tzw. pasie wulkanicznym (razem z Wyspami Kanaryjskimi, Maderą, Azorami), zwanym Makaronezja, co tłumaczy się jako Wyspy Szczęśliwe. Są one ułożone w kształcie litery "U", która otwiera się w kierunku zachodnim i rozciągają się w sumie na długości 300 kilometrów z północy na południe i 250 km ze wschodu na zachód.


Wiejący północno-wschodni wiatr, dzieli archipelag na dwie grupy wysp: Wyspy Zawietrzne (Ilhas de Barlavento) i Wyspy Podwietrzne (Ilhas de Sotavento). Wyspy Zawietrzne to: Santo Antão, São Vicente, Santa Luzia, São Nicolau, Sal i Boa Vista, Podwietrzne – Maio, Santiago/Sao Tiago, Fogo i Brava.



Różnorodność wysp ma swoje uzasadnienie w dziejach geologicznych. Powstały na skutek przesuwania się płyt tektonicznych i erupcji wulkanów. Pod wpływem dalszych działań innych czynników, wyspy znacznie kontrastują między sobą strukturą powierzchni. Północno-zachodnia część archipelagu (wyspy: Santo Antão, São Vicente, São Nicolau oraz Santiago/Sao Tiago) jest młodsza od części wschodniej i co za tym idzie, powulkaniczny charakter krajobrazu jest tu bardziej widoczny. Ta część archipelagu jest wyższa od części wschodniej. Wschodnie wyspy wyróżniają się płaską powierzchnią, przez to są bardziej suche. Dominują tu płaskie krajobrazy pustynne i białe piaszczyste plaże. Wybrzeża na wschodnich wyspach są głównie piaszczyste i płytkie, podczas gdy na zachodnich wyspach występują strome klify do 800 metrów wysokości. Najwyższym wzniesieniem archipelagu wysp jest – Pico de Fogo na wyspie Fogo o wysokości 2829 m.n.p.m., który jest nadal czynnym wulkanem.



Początki cywilizacji wysp przypadają na okres drugiej połowy XVI w. Jak podają źródła niejaki Aloisio Cadamosto („zatrudniony” przez słynnego pioniera wypraw portugalskich – Henryka Żeglarza – założyciela pierwszej w świecie Szkoły Morskiej w portugalskim Sagres), jako pierwszy przybył na wyspy w dniu 25 lipca 1456 r. podczas podróży do rzeki Gambii. Wyprawa ta jednak nie spełniała kryterium "faktycznego odkrycia", z powodu braku dokładnych wskazań kartograficznych i opisów. Zatem odkrycie Wysp (ale tylko części) zostało oficjalnie uznane dopiero w 1460 r. i „zaliczone” na poczet genueńczyka António Noli. Następnie niejaki Diogo Afonso, odkrył kolejne wyspy Zielonego Przylądka (wcześniej nieznane) i to on nadał im nazwy od świętych, którzy są patronami danego dnia odkrycia i tak: São Nicolau w dniu 6 grudnia 1461, Santa Luzia w dniu 13 grudnia 1461, Santo António w dniu 17 stycznia 1462 i Sao Vicente w dniu 22 stycznia 1462. Warto wspomnieć, że postać Diogo Afonso związała się na trwale z historią wysp. Osiedlił się on na stałe na wyspie Santiago zamieszkując Ribeira Grande (będąc tym samym jednym z pierwszych osadników). Od 1462 roku został pierwszym z dwóch kapitanów na wyspie, pełniąc tą funkcję do 1473 roku, najprawdopodobniej przekazując „pałeczkę” swojemu bratu (lub synowi) Rodrigo Afonso. Nie bez powodu pierwsza osada Ribeira Grande, zwana później Cidade Velha (na wyspie Santiago) wpisana jest na listę Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. Jest to pierwsza osada założona właśnie w 1462 roku. Począwszy od roku 1466 (na prawie 200 lat) stała się najważniejszym portem handlu niewolnikami, cukru trzcinowego i rumu, a także bawełny, i miejscem przetwarzania, i sprzedaży mięsa dla zaopatrzenia statków. Naprawdę warto tam zajrzeć! Szczerze polecam!










Fakt, że mieszkańcy wysp Zielonego Przylądka stanowią obecnie mieszankę wielu różnych grup etnicznych, może być wyjaśnione historią kraju. Pomimo tego, że rządy kolonialne wielokrotnie próbowały zapobiegać powstawaniu mieszanej populacji w przeszłości, zawsze jednak główny wpływ na faktyczną sytuację mieli właściciele gruntów, urzędnicy państwowi, a nawet kapłani katoliccy, którzy tutaj mieszkali, często wspólnie z niewolnicami i niewolnikami. To oni właśnie zapewnili stworzenie kultury kreolskiej. Mieszanina genetyczna wynikająca z wielowiekowej migracji jest wyraźnie widoczna w wyglądzie większości osób.  Nie jest niczym niezwykłym, aby spotkać ludzi, ciemnoskórych z blond włosami i niebieskimi oczyma lub dzieci o jasnej skórze i kruczo czarnymi włosami. Co jest ważne, dyskryminacja na tle rasowym jest zupełnie obca dla mieszkańców Zielonego Przylądka. Językiem urzędowym na wyspach jest portugalski, służący do porozumiewania się w kwestiach prawnych, w mediach, w urzędach publicznych, w kościołach i szkołach. Jest jednak język potoczny, którym mówi się na ulicach, w muzyce i poezji, jest to jęz. Creole (kreolski). Uważany jest za jeden z najstarszych języków afro-europejskich (można go porównać z kreolskimi językami na Haiti, Seszelach, Sierra Leone czy Réunion). Wspólną cechą jest ich tło historyczne: ludzie o bardzo różnym pochodzeniu musieli komunikować się ze sobą w jakiś sposób, a zatem mieszać własny język ze słowami z języka panującego w danym miejscu kolonialnej rzeczywistości. W związku z tym „Creole Republiki Zielonego Przylądka” składa się w 90% z języka portugalskiego – zwłaszcza tego starszego, reszta natomiast została zapożyczona z języków afrykańskich, francuskiego, angielskiego i innych języków europejskich. Godne uwagi jest to, że każda z wysp ma swoją własną odmianę języka kreolskiego. Ze względu na swoją historię, wiele angielskich słów słychać na São Vicente, a język słyszany na Santo Antao brzmi bardziej jak francuski.